niedziela, 31 października 2010

Część 12

- Stary idziesz na lunch?
- No z tobą jak rozumiem?
- Dzieki. Musimy pogadać.
- No ok. - i poszli. Ula bedąc w sekretariacie sama dokonczyła sprawozdania dla Marka. W tym czasie przyszła Kinga.
- Cześć. Nie przeszkadzam?
- Kinga. Cześć. Nie no skąd.
- Idziemy?
- Jasne. - w tym momencie przyszła Viola. Zaczęła opowiadać o butikach w okolicy. Dziewczyny skorzystały z rady i poszły na zakupy. Po jakiejś godzinie, może dwóchdziewczyny wróciły do firmy. Kinga sie pożegnała sie z Ulą i udała sie do Rysiowa. Ula weszła do sekretariatu i położyła torby na swoim biurku. Viola widząc, że Ula była na zakupach i coś sobie kupiła od razu rzuciła sie sprawdzić co zakupiła.
- No no no - Viola wyciągnęła ładna bieliznę koronkową.
- Violka! - Ula trochę się zawstydziła i szybko schowała rzecz do torby. Viola odeszła od biurka Uli i zaczęła, że mogła powiedzieć to ona by bardzo chętnie jej pomogła w wyborze.
- Będę pamietać kolejnym razem.
- To to chyba za sto lat bedzie. - uśmiechnęła się. W tym czasie Marek wrócił z Sebastianem z lunchu, na którym wszystko mu opowiedział. Olszański był zdziwiony. Nie wiedział co ma powiedzieć. Był..po prostu w szoku.
- To się trzymaj. poklepał Marka po plecach na znak współczucia.
- Wiesz co dzięki stary. Naprawdę mi pomogłeś. - odpowiedział zirytowany Marek. Liczył na to, że jego kumpel cos wymysli i doradzi. Pożegnał sie z Seba. Wszedł do sekretariatu a tam jak zwykle pracowała Ula, a Violetta, jak to Violetta siedziała na internecie i ogladając jakieś sukienki i buty. Wszedł do gabinetu. Po chwili z niego wyszedł.

niedziela, 12 września 2010

Część 11

Marek ciągle się zastanawiał dlaczego w towarzystwie Uli czuje się tak dobrze, inaczej...lepiej. Nie wiedział także dlaczego, gdy ją całuje czuje się jakby był w...niebie. Właśnie w niebie. Usłyszał pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedział je tak cicho, że osoba będąca za drzwiami nie byłaby w stanie tego usłyszeć.
- Cześć Marco.
- Cześć.
- Idziemy na lunch?
- Na lunch?
- No tak. - jakoś mu się nie chciało iść z Paulina do resturacji. Mówić, zę ja kocha oraz słuchać jaki to Aleks jest biedny i wogóle.
- Wiesz Paula już się omówiłem.
- Z kim??
- Z Sebastianem - najlepsze kłamstwo jakie mogło mu przyjsć z taka łatwością.
- Aha. - Paulina wyszła obrażona z gabinetu Marka. Wiedział, że jeśli teraz czegos nie zrobi to nie będzie miał życia w domu. Poszedł za nią. Dogonił ją dopiero na korytarzu. Przytulił i pocałował.

czwartek, 2 września 2010

Uwaga!!!

Z powodu tego, ze jestem w LO (jednym z lepszych) to mnie czeka dużo nauki i kucia :( więc wszystkich co czytają mojego bloga chce poinformować, że notki będą ukazywać sie w weekendy:0 obiecuje, ze znajde na to czas;))))

sobota, 28 sierpnia 2010

Część 10

- Ula możesz?? - wskazał na swój gabinet. Rozumieli się bez słów. Ona tylko pokiwała głową i weszła do jego królestwa. Poprosił, aby usiadła na kanapie, która stała koło okna. Marek stanął koło swojego biurka, lecz w pewnej chwili poczuł, ze powinien być tam gdzie Ula. Tak jak czuł tak zrobił. Usiadł. Nie wiedział jak ma zacząć rozmowę. Po raz pierwszy czuł się nie pewnie w obecności Uli. Nic nie mógł powiedzieć. Przecież miał ją ułożoną. Zapomniał, gdy na nią spojrzał.
- Ula i jak nasze spotkanie aktualne??
- Jeśli ty możesz?
- Tak. Jasne.
- No to aktualne. - uśmiechnęli się do sobie. Ula poczuła, że Marek znajduje się jakoś blisko, a nawet bardzo blisko niej. Podniosła lekko głowę. Zobaczyła jego szare oczy. On zbliżył się jeszcze bardziej. "Boże co on chce zrobić" Pochylił się i pocałował ją delikatnie w kąciki ust. Ona rozchyliła wargi, więc odpowiedział jej głębokim, ognistym pocałunkiem. Trwali tak złączeni, aż wydawało się, że można usłyszeć syk unoszącej się z ich ciał pary. Kiedy chciała się cofnąć, przytrzymał ją ustami. Nie chciała opuszczać tej pięknej krainy, do której zawędrowała dzięki niemu - chciała aby ta chwila trwała wiecznie, lecz usłyszeli delikatne otwieranie się drzwi w jego gabinecie. Odsunęli się od siebie. Do gabinetu wparowała Violetta. Myśląc, że nikogo nie ma chciała przeszukać biurko szefa, aby sprawdzić czy nie ma żadnego śladu kochanki. Oczywiście robiła to pod wpływem Pauliny, która miała obsesje na tym punkcje. Marek nie wytrzymał
-Viola!
- O jeżuniu, ale mnie wystrachałeś. - była bardzo zdziwiona obecnością Marka i Uli.
- A wy co tu robicie??
- My? Pracujemy. - odpowiedziała Ula, która była przejęta tą sytuacją.
- A ja myślałam, że poszliście na lunch.
- Nie jak widzisz. A po co ty tu przyszłaś??
- No właśnie, żeby sprawdzić czy wy jesteście - Marek ze złością spojrzał na Violettę. Domyślil się, że chciała spenetrować jego gabinet. Ostatnio wraca późno do domu. Co nie cieszy panne Febo. Robi mu wyrzuty, że nie spedza z nią tyle czasu ile chce itd. Spojrzał na Ulę porozumiewawczo. Ula zrozumiała.
- Viola a możesz nam przynieść sprawozdanie o sprzedaży i te raporty do tego.
- A po co??
- Violetta! - Marek już nie wytrzymywał.
- A już dobrze. Po co się tak gorączkować. Dasz wiare.
- To przynieś - Viola zbladła
- Ale ja ich nie zrobiłam - powiedział prawie szeptem.
- To idź to zrób! - Marek zaczął na nią krzyczeć.
- Ale teraz??
- Tak Teraz!!
- No okey. Okey. Już idę - Viola wyszła z gabinetu spod kulonym ogonem. Gdy wyszła Ula zaczęła się śmiać.
- Z czego się śmiejesz.
- Z jej miny. - Marek wybuchnął śmiechem. Śmiali się tak przez chwilę. Marek przerwał tą chwilę.
- To po pracy?? - w jego głosie można było wyczuć czułość. Dlaczego? Sam nie wiedział.
- Tak. Po pracy.

czwartek, 26 sierpnia 2010

Część 9

Ula jak zwykle była jedną z pierwszych osób. Podeszła do recepcji, gdzie odebrała pocztę i kluczyk do gabinetu Marka. Po krótkiej rozmowie z Anią udała się w stronę sekretariatu. Za chwilę usłyszała jak ktoś idzie korytarzem. Odwróciła się i zobaczyła...Marka jak całuje się z Pauliną.
- Przecież są narzeczeństwem. - Ula posmutniała.
W tym samym momencie do sekretariatu wszedł Marek.
- Cześć Ula. - uśmiechnął się ujawniając swoje dołeczki.
- Dzień dobry. Tu jest poczta. - Marek nie był pewny czy coś się stało, ale Ula zawsze tak mówiła do niego oficjalnie jak coś było nie tak.
- Ula coś się stało? - Zapytał nie pewnie. Bał się, ze na niego nakrzyczy.
- Nie. - dziewczyna zaczęła nerwowo wystukiwać coś do komputera. Marek już wiedział, ze coś się jednak stało.
- To już jestem pewien, że coś się stało.
- Nic. Już mówiłam. - Marek nie dawała za wygraną. Usiadł na szafce koło biurka Uli. Nie wiedząc jak ma zacząć rozmowę.
- A jak tam moje sprawozdanie? - nie był pewien czy powinien się odzywać. Bał się jej.
- Właśnie na nim siedzisz. - mężczyzna wstał szybko i wziął go
- Jak coś to ja u siebie jestem - rzucił wchodząc do gabinetu.
- Dobrze.
Po paru godzinach Ula poszła na świete pięć minut. Przed windą spotkała Alę i obie wyruszyły w podróż do bufetu. Idąc Ala spojrzała na Ulę, która raz była smutna raz wesoła.
- Ula co jest? - nic. cicho jakby nikogo nie było. - Ula!!
- Co?? Słucham?
- Co jest?
- Nic
- Przecież widzę. Mi możesz powiedzieć.
- Umówiłam sie z Markiem.
- Co?? - Ala nie mogła uwierzyć.
- Aluś proszę cię nic nie mów. Nie wiesz jak jest naprawdę. Jaka jestem szczęśliwa.
- A to w takim razie mi powiedz.
Później.
- A dlaczego sie martwisz?
- Bo...Paulina Febo.
- Szkoda ci jej??
- No tak - w tej chwili weszły do bufetu tak jakby o niczym nie rozmawiały.
W tym samym czasie do gabinetu Marka wparował Seba.
- Cześć stary.
- Cześć, a ty pukać nie umiesz??
- Co ty taki??
- Umowiłem sie z Ulą.
- No stary tak trzymaj. Na pocieszenie powiem, ze walczysz o udziały. Pamiętaj, kto ma Ulkę ten i połowe firmy.
- Wiem do cholery! Nie o to chodzi. Umówiłem sie z nią na truskawki.
- Co?? - Olszański nie mógł wytrzymać ze smiechu. Nie wierzył.
- No z tej ksiązki co jej dałem.
- No bravo, bravo. Czy ja ci kazałem dawać prezenty od Pauliny?? Właśnie nie kazałem. Przecież masz bezpieczny zestaw i instrukcje.
- Oj Sebastian prosze cię.
- Dobra ja nic nie mówię. A te truskawki to co to wogóle?/
- Pamiętasz te scenę z 9 i pół tygodnia co raczyli sie truskawkami przy lodówce?/
- Nooo
- No to już wiesz
- O kurde...Co zamierzasz zrobić ??
- Nie wiem. Coś wymyśle.
- Byle szybko. Na razie.
- Nara. - Sebastian zostawił Marka,. aby mógł coś wymyślić. Nie mógł skoncentrować sie na pracy. Cały czas myślał o tej "randce". Ula wróciła z kawy i ploteczek. Zaczęła pracować. Nagle drzwi od gabinetu otworzyły się. "Cholera co ja mam zrobić. Marek myśl jesteś prezesem."
- Możesz?? - wskazał na pomieszczenie, z którego przed chwilą wyszedł. Ula od razu zrozumiała o co chodzi Markowi. Porozumienie dusz. Dziewczyna grzecznie pokiwała głową i już była w gabinecie swojego szefa.

sobota, 21 sierpnia 2010

Część 8

Słońce wstało dziś wcześniej niż zwykle. Jego promienie grały poranny koncert w pokoju Uli. Nie mogąc spać postanowiła trochę poleżeć na łóżku. O niczym innym nie myślała, tylko o tym, ze ona i Marek na truskawkach. Spojrzała na zegarek 5.00.
- O Boże jeszcze pół godziny. - westchnęła i odpłynęła w marzeniach. Nie wiedząc kiedy zasnęła. Śniło jej się ich spotkanie. Sen jej tak się spodobał, ze uśmiechała się przez sen. Budziki, jak to budzik zadzwonił w najmniej odpowiednim momencie.
- Musiał teraz. Właśnie teraz, gdy Marek prawie mnie pocałował. Kurde blaszka. Nie lubię budzików. - wstała z miną jakby przynajmniej cały świat był temu winien. Lecz spojrzała w stronę biurka, na którym stało zdjęcie Marka. Przypomniała sobie i ich "randce" i uśmiech zagościł na jej twarzy. Poszła do kuchni zrobić śniadanie sobie i rodzinie. Podśpiewywała z radości. Do pomieszczenia wszedł Józef
- Córcia co ty taka radosna?
- Wiosna idzie wszystko budzi się do snu. Tak mówi Viola. A tak w ogóle to nic.
- Jak to nic? Moze się zakochałaś??
- Oj tato, jak ty coś wymyślisz to. Proszę cie.
- Ulcia, Ulcia. - Ula poszła do łazienki udając frustracje. Przecież ojciec nie może wiedzieć, że się zakochała i to w kim? W Marku. Najcudowniejszym na świecie mężczyźnie, swoim szefie, który posiada narzeczoną. Właśnie Paulina. Co on jej powie, ze ma spotkanie służbowe, no bo nie powie jej, ze umówił się z nią. Z BrzydUla.
- No właśnie co jej powie?? - Ula wyrwała sie z zamyślenia, gdyż Jasiek dobijał się do drzwi, ponieważ jak zwykle zaspał. Na zegarku wybiła 7.00. Marek już nie spal. Nie mógł spać. Ciągle myślała o truskawkach. Nie mogąc tego wytrzymać poszedł bez słowa do łazienki. Paula jeszcze spała. W drodze spojrzał na nią
- Co ja jej powiem?? - myślał. Wszedł do łazienki. Nagle usłyszał, ze ktoś chodzi po domu. Oczywiście była to Paulina.
- Dobra powiem, ze mam ważne spotkanie służbowe. - powiedział po cichu.

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Część 7

Marek chcąc nie chcąc dostosował się do propozycji Seby. Postanowił dawać prezenty, uwodzić Ulę. Wiedział, że to jest głupie, ale Sebastian mówił i mówił. "Przecież ona taka nie jest. Nie Ula. A jeśli... Marek co ty mówisz?! Znasz ja" Skrzywił się sam. Wciąż nie był pewny czy dobrze robi. Miał w głowie słowa kumpla, który go namawiał i przekonywał, że one wszystkie są takie same. Był tak zamyślony, ze nie zauważył jak Ula weszła do jego gabinetu. Zaczął słyszeć głos. Bardzo znajomy, aksamitny, kobiecy. Spojrzał w górę i ujrzał ją
- Ula? - spytał zdziwiony jej obecnością.
- Tak. Przecież mnie wzywałeś. - uśmiechnęła się do niego czarująco.
- Tak...a tak. Rzeczywiście.
- Coś się stało?? - spytała zaniepokojona.
- Nie nic. Zamyśliłem się. Usiądź. - tak jak powiedział tak zrobiła. Usiadła na kanapie. Marek wstał z fotela i powoli podszedł i usiadł koło niej. Blisko, bliżej. Nie wiedział jak zacząć.
- Chcesz kawy? - "Marek co ty mówisz"
- Tak po proszę - wstał i podszedł do telefonu
- Viola dwie kawy. ok - Marek znów usiadł koło Uli. Po chwili było słychać lekkie pukanie do drzwi. Ani marek, ani Ula nie zdążyli powiedzieć "proszę", gdyż Violetta weszła do gabinetu z kawą.
- Proszę o to wasze dwie kawki.
- Dziękujemy - sekretarka nadal stała
- To wszystko
- Aha. To ja już pójdę - z ponura mina Viola opuściła gabinet. Marek i Ula nareszcie byli sami.
- Jak sportivo?
- Dobrze. Tu masz wszystkie dokumenty.
- Dzieki.
- Nie ma za co - Ula czuła sie bardzo miło.
- Dobra nie będę owijał w bawełnę. Mam coś dla ciebie. - wstał i udał się w stronę biurka, aby poszukać czegoś w szufladzie. "Co to może być? A może..nie Ula opamiętaj się!!" "Cholera co jej dać!" Marek zaczął grzebać w szufladzie. Wisiorki, czekoladki i ...książka. Wziął ja do ręki i zaczął przewracać strony. Znalazł liścik. Był on od Pauli. No tak dała mu ta książkę na Wigilię. "Marek wyszedł z łazienki. wziął krawat. Nagle podeszła do niego Paulina i wręczyła paczuszkę.
- proszę kochanie i wszystkiego najlepszego
- Dziękuje - pocałował ja namiętnie.
- Co to jest??
- Zobacz. - Marek wyjął książkę.
- Wiem kochanie, ze to nie jest to co lubisz, ale warto ja przeczytać.
- Dziękuje" Podszedł do Uli
- Proszę
- Książka? Dla mnie?
- Tak
- Dlaczego?
- Ta książka wiele mi uzmysłowiła. Chcę, żebyś ja miała. Mogę na chwile? - Ula dała Markowi książkę. Marek zaczął coś pisać. Po chwili oddał ja nowej właścicielce.
- Proszę - uśmiechnął się szarmancko. Ula zaczęła czytać dedykację "Dla Uli, żeby wiedziała, ze nie wszystko jest takie jakie nam się wydaje"
- masz dla mnie rozliczenia? -głos mężczyzny wyrwał ja z zachwytu
- Tak proszę. - Marek wypił łyk kawy.
- O boże. - Ula chciała spróbować, ale Marek jej nie pozwolił.
- Nie pij tego. Tego nie da się pić. O boże.
- Viola nawet tego nie potrafi - oboje zaczęli się śmiać. Ula wyszła z gabinetu Marka i zaczęła pracować. Natomiast Viola i Paula w socjalu piły kawę i rozmawiały
- Marek ma kogoś??
- a ma?/
- To ja się ciebie pytam do cholery.
- A no tak
- To ma czy nie??
- Skąd mam wiedzieć - paulina ze złością w głosie
- Masz wiedzieć. Rozumiesz??
- Ale jak??
- Ja nie wiem jak. Umiesz przecież nagrywać ludzi np. Aleksa
- Oj Paulina - Viola od afery z Aleksem walczyła o względy panny Febo.
- Masz wiedzieć. - po odejściu Pauliny Viola dokończyła kawę
- Co ja mam jego materacem zostać. Dasz wiarę.
Była już 17. Paulina poszła do Marka i wyszli razem do domu oboje. Marek coś powiedział Uli, ale ona była zbyt zajęta czytaniem, żeby wiedzieć,z ę istniej inny świat.
- Marek to nie była ta książka ode mnie??
- Paulina no proszę cie.
- No dobrze. Przepraszam - i pocałowała go.
- A w ogóle o czym jest ten "Cień słońca"
- "Cień gwiazdy" kochanie. To romans. Książka o prawdziwej miłości. Pierw ona się w nim zakochuje, a później on zauważa,ze ja kocha i rozstaje z narzeczona itd.
Ula idąc do domu cały czas czytała. Wieczorem doszła do kryptonimu truskawki. Postanowiła zadzwonić do Marka.
- Cześć
- Ula coś się stało??
- Nie. Właśnie kończę
- Co??
- Książkę od ciebie
- Już, ale tempo nabrałaś. Wiedziałem, że ci się podoba. Na czym jesteś??
- Na truskawkach.
- Może wybierzemy się na truskawki??
- Ale na truskawki??
- No to umówieni. Pa - Ula cały czas myślała., że ona i Marek na truskawkach. Nie to nie jest prawda. Marek nie wiedział o co chodzi.
- Kochanie co znaczą te truskawki. Skończyłem na nich czytać.
- Ty świntuchu. Zaraz przyjdę - "o cholera". Marek już wiedział co oznacza kryptonim truskawki.
- Ja i Marek na truskawkach. Mhm

czwartek, 15 lipca 2010

Część 6

Marek siedział przy biurku i coś pisał na laptopie. Nagle usłyszał pukanie
- Proszę - drzwi się otworzyły i stanął w nich Seba.
- Nie ma jej??
- Jak widzisz nie ma !!
- A co ty taki wkurzony??
- Stary...
- Okey domyślałam się o co chodzi
- Cała robota spada na mnie bo przecież Violce tego nie zadam.
- A dlaczego nie??
- Żartujesz czy jesteś tak głupi, ze nie wiesz dlaczego??
- Aha no tak racja zanim ona to zrobi to cały tydzień minie.
- No właśnie
- A po za tym mam to co ci wczoraj obiecałem - Marek zdezorientowany nie wiedział co to może być. Seba miał w ręku jakaś torbę. Nagle wysypał jej zawartość na biurko Marka. Wysypało się z niej dużo pięknej biżuterii, czekoladki itd. Markowi wpadło w oko coś dziwnego. Wziął do ręki aby zobaczyć co to jest. Okazało się, ze to jest....jest..bielizna, a dokładnie koszula nocna. Bardzo ładna, z czarnej koronki.
- To dla Uli????
- Oj co ty. Zwariowałeś?! Dawaj to.
- Mhm Proszę, proszę - Marek wybuchnął śmiechem. Po chwili gdy opanował śmiech zdziwionym wzrokiem patrzył na Sebe.
- A ty z skąd to masz??
- Trochę się nazbierało.
- Aaa
- Oj jak się pokłóciłem z jakąś panną to kupywałem błyskotkę czy coś innego i dawałem
- I co ja mam z tym zrobić??
- Jezu Marek no co możesz z tym zrobić??
- Nie wiem - Marek postanowił usiąść, bo bał się co powie Seba.
- Masz to dawać BrzydUli
- Uli Seba Uli
- Okey
- Niby po co??
- Żeby razem z tym Maćkiem nie wzięła weksli i uciekła
- Aa nie wiedziałem ze taka jest Ula
- Marek.
- Seba proszę cię
- Dobra - Sebastian wychodząc wspomniał o kartce, na której napisane jest co ma na jaką okazje jej dawać. Marek nie wierzył to co znajdowało się na biurku. Schował wszystko do szuflady. jeszcze przez kilka minut tak siedział, gdy do jego gabinetu weszła Ula.
- Mogę??
- Coo.. a tak jasne
- Coś się stało??
- Nie dlaczego pytasz??
- No bo jesteś taki inny...
- Sory zamyśliłem się - i zaczęli rozmawiać. Mogli by tak bez końca. Nawet rozmowa o pracy byłą dla nich przyjemnością. wspólnym zmartwieniem. Nagle do gabinetu Marka wparowała Paula.
- O nie przeszkadzam - dość surowym tonem mówiąc
- Nie skądże
- To dobrze. Musimy po rozmawiać
- To rozmawiajmy
- Ale w cztery oczy - Marek spojrzał na Ulę,a ona wiedziała, ze prosił ją żeby wyszła na chwile.
- Dokończymy później
- Okey - "Ciekawe co ona chce od niego. Mozę znowu się pokłócą" Ula wyszła zamknęła drzwi do gabinetu Marka. Usiadła na swoim miejscu i czekała aż wyjdzie Paulina Febo, aby mogła wejść i z nim porozmawiać, aby mógł jej powiedzieć o co chodzi.

*************************************************************
Dzięki za miłe komentarze;*
Ta notka jest dla Pauli;* i dziewczyn z OFC, a w szczególności Dla Agi;****** Linki;* Migotki;* Sandrax;* xxkasiakxxx;* dzięki naszym rozmowom wróciła do mnie wena <33333333

Wygrałam!!!

Dzień jak co dzień. Nic specjalnego. Spacer w parku przy okazji iścia do szkoły. A tam mnóstwo drzew, które mienia się przeróżnymi odcieniami czerwieni, brązu i żółci. Idę bardzo malowniczą alejką w parku. Wokół mnóstwo zwykłych, ale i niezwykłych ludzi. Idę i wpatruję się w blask promieni słońca, które oślepiają mnie. Nagle poczułam dotyk, szarpnięcie. Zrobiłam krok do tyłu, a tam stał młody mężczyzna. Zamaskowany przez okulary i szalik. Wkurzyło mnie to strasznie. – Nie umie pan chodzić?! Wpadać na ludzi najłatwiej. – A potem coś mi się zaczęło zdawać, ze tego człowieka z skądś kojarzę. – Przepraszam bardzo. Nie zauważyłem. – Dobre sobie. Proszę pana... – i wtedy zdjął okulary. (w myślach) „Ale ja głupia jestem. Tak naskoczyłam. Nie no ale to on????? Nie możliwe. Nie Karolina głupoty gadasz!!!!!! To nie może być on” – Naprawdę przepraszam panią. – I nagle się schylił. Ja sobie przypomniałam, ze niosłam pracę do szkoły nad, którą ślęczałam po nocach i robiłam przez ostatnie dwa miesiące. – Proszę. – Dziękuje. – Trochę się zniszczyła. Mam nadzieję, że się da coś jeszcze z niej zrobić. Uratować. – Mam nadzieje.- „Jaka ty głupia jesteś. Karolina przeproś go w tej chwili!!!!!!!!!!!” – Przepraszam pana. Nie powinnam tak na pana... – Filip żaden pan. Po prostu Filip. – Uśmiechając się pokazał piękność swojego uśmiechu. Te przecudowne dołeczki. – Filip – Karolina. Przepraszam naprawdę. Nie powinnam, ale miło pana - tzn. ciebie poznać. – Jak to mówią?? Cała przyjemność po mojej stronie:). Zepsułem ci pracę. – Nie da się ukryć. – Przepraszam. Może w ramach rekompensaty dasz się namówić na kawę? – Nie wiem. – Nie daj się prosić. Zepsułem i chcę odpokutować swoje winy. – No dobra, ale pomożesz mi ją naprawić, bo ja nad nią spędziłam dwa miesiące ślęcząc po nocach. Więc?? - Ok z wielka przyjemnością. Tu nie daleko jest taka bardzo miła kawiarenka. Maja pyszna kawę, a ich szarlotka... – Lubię szarlotkę. – Poszliśmy tam. Nie daleko. „Tyle razy tedy przechodzę i jej nie widziałam”. Było bardzo miło. Zakumulowaliśmy się z Filipem. Mięliśmy dużo śmiechu przy wspólnej pracy tzn. przy jej reperowaniu. Ten dzień zapamiętam do końca życia. Zapowiadał się nijak a wyszło...... :)





**********************************************************
Dzięki tej pracy zajęłam trzecie miejsce w konkursie na ofc Filipa Bobka www.FilipBobbek.ubf.pl
to jest dedykacja dla wszystkich z OFC a na pewno dla Agi, Linki, Morelebugs, Waris, San,Ani,xkasiakxx, tuśki oraz dla mojej przyjaciółki na którą mogę zawsze liczyć To dla ciebie Vipa oraz Kinii przepraszam jak którejś nie wymieniłam :*****

czwartek, 3 czerwca 2010

Część 5

- Poczekaj. Ula bardzo mi pomagasz. Nawet za bardzo, ale to jest bardzo duży ... wiesz o co mi chodzi.
- Tak jasne. Bo jeśli nie ja to kto inny ma wiedzieć.
- No właśnie. Dlatego postanowiłem dać ci to. W zastaw za kredyt.
- Marek co to jest?
- Weksel na moje udziały w firmie.
- Co?? Dlaczego mi to dajesz?? Ja nie chce.
- Musisz miec pewność, ze spłacę tę kredyt. To jest zabezpieczenie. Ula ja wiem, ze tego nie wykorzystasz, ale musisz miec pewność, ze ja ten kredyt spłacę.
- Ale ja mam pewność.
Po kilku minutach Ula opuściłą gabinet Marka z teczka, w której znajdował sie weksel. Po kilku tygodniach coś sie zaczęło psuć miedzy nimi.
- Ala dlaczego ja go wtedy pocałowałam? Jaka ja głupia byłam!
- Ulka błagam Cię wiesz, ze nie powinnaś.
- Wiem nie musisz mi tego mówić, ale to jakoś tak spontanicznie wyszło. Moze dlatego,zę świeta nie wiem no. Ja już nic nie wiem. - Ula już na dobre sie rozpłakała. Marek cały czas myslał o tym co wydarzyło sie w Wigilię. W pewnym momencie wział kluczyki i wyszedł z domu. Paulina jak zwykle wściekła,ze nie powiedział jej dokad sie wybiera. Marek wsiadł do samochodu i pojechał do Seby. Miał nadzieję, ze Sebastian go zrozumie. Coś mu poradzi. Będąc pod blokiem Seby zastanawiał sie czy pójść.
- Raz kozie śmierć.
Zaczął dzwonić dzwonkiem do drzwi. Po chwili otworzył mu Seba.
- Stary co sie stało?
- Moge wejsć?
- Jasne, ze tak. Wchodź.
- Napijesz sie czegoś? Aha to co zwykle, siadaj.
Marek posłusznie usiadł. Wziął szklankę i zaczął pić.
- Marek co sie stało? Paulina?
- Nie Paula.
- To kto?
- Ula.
- BrzydUla? Stary a co tym razem?
- W wigilię od wiozłem ja do domu i pocałowała mnie.
- Co?? Ale tak normalnie w usta
- Tak!
- U stary ale sie wpakowałeś.
- Seba prosze Cię. Jak tak masz mi pomóc to ja dziękuje za to.
- Nie no stary sory.
- Nie wiem co mam robić. To uczucie było takie dziwne. Nie wiem. Nigdy tak sie nie czułem.
- Stary prosze cię. Nie rozśmieszaj mnie. Toi tak prawdę mówiać to kolejna asystentka do liście.
- Seba
- No co nie prawda, ale że tak łatwo poszło z BrzydUlą
- Ulą!
- Aha dobra to co robimy?
- Nie wiem.
- Aha tylko cos będziesz musiał.
- Wiem.
- Ty ona ma twoje weksle wiec weś ją zbajeruj. Wiesz o co mi chodzi??
- Stary ale ...
- Nie ma żadnego ale. Jutro dam ci cos.
- Ok.

poniedziałek, 24 maja 2010

UWAGA!!!

Już nie długo wracam:) Nie wiem czy sie cieszycie czy nie ale wracam jak sie cieszycie napiszcie mi w komciach buzia wszystkim:)

środa, 7 kwietnia 2010

Uwaga!!!

Z powodu przygotowywania się do zbliżającego egzaminu gimnazjalnego do końca kwietnia nie pojawi się żadna notka. Chodź będę się bardzo starała to może uda mis ie coś wstawić:******
Dzięki wszystkim, którzy czytają mojego bloga i rozumieją mnie.
JA NIE ZAWIESZAM BLOGA !!!!!

wtorek, 16 marca 2010

Część 4

Od pierwszego dnia pracy Uli minęło już prawie pół roku. Ula w tym czasie wiele razy pomagała Markowi wyciągnąć się z kłopotów. Awansowała na asystentkę prezesa Febo&Dobrzański, którym dzięki jej pomocy został nie kto inny niż Marek. Oprócz pracy Ulę i Marka coś jeszcze połączyło. Coś co oni nazywają przyjaźnią. A czy to jest przyjaźń czy to jest kochanie? Ula wzięła drugi kredyt, który jak mówi jest na ratunek FD Sportivo, a nie dla Marka. Ala nie dała się nabrać na taka bajkę. Za dobrze się znają. Jak to Paula nazywała klub brzydul spotykał się codziennie na świętych pięciu minutach. Tego dnia Ula pracowała sama, ponieważ Violi jak zwykle nie było, albo nie może tego zrobić, ponieważ ma ważniejsze sprawy na twarzy. Drzwi od gabinetu prezesa otworzyły sie i wyszedł Marek.
- Ula mogę cie prosić do siebie na chwilę?
- Jasne. - nagle weszła Viola, która jak zwykle nie wiedziała co się dzieje.
- O dobrze, że już jesteś dwie kawy można prosić? - spytał Marek.
- Dżasne.
- Co?
- Nowy język polski Violi. - powiedziała szeptem Ula.
- Aha. Wiesz co wchodź. - Jak powiedział tak weszła, a za nią Marek. Rozumieli się bez słów, ale dziś rozmowę nikt nie mógł zacząć. Żadne z nich nie wiedziało dlaczego. gdy Marek chciał zaczął do gabinetu wpadła Viola.
- No jestem z tymi dwoma kawkami.
- Dziękuje Viola.
- Nie ma za co.
- Chwileczkę. Dlaczego ta kawa jest zimna?
- No bo ... no...
- Mów, bo mi cierpliwości zaraz zabraknie!
- No bo ten kurier do tej pory się gubi i nie kto jest kto. Dasz wiarę.
- Viola co ty bredzisz!!!!!
- Marek spokojnie. Na pewno Violetta zaraz nam to wyjaśni. Prawda?
- Dżasne.
- No to słucham. - Marek usiadł na kanapie obok Uli i słuchał co Viola ma mu do powiedzenia. Po całym zajściu Violetta poszła do swojej "pracy" a Ula została w gabinecie. Marek znowu zaczął rozmowę.
- Ula. Nie wiem jak zaczać.
- Nie owijaj w bawełnę.
- Ok. Ula chodzi mi o kredyt.
- Tzn....
- Nie mogę sobie poradzić z tym, że ty wzięłaś ten kredyt a nie masz żadnego pokrycia.
- Ale Marek....
- Poczekaj.

Uwaga!!!

Nasza droga Tusia zmieniła adres swojego bloga.
Nowy adres jest już w moich linkach blogów.
Zapraszam w imieniu Tuśki;******

piątek, 5 marca 2010

Część 3

- Dzień dobry Sebastian Olszański z tej strony.
- Dzień dobry.
- Może pani przyjść w poniedziałek na 9.00 do pracy.
- Naprawdę?! Naprawdę! Naprawdę!
- Naprawdę.
- Aaaaaaa!!!! - Sebastian aż odłożył słuchawkę od ucha, ponieważ nie mógł wytrzymać hałasu.
- No proszę posłuchaj kogo przyjąłeś do pracy. - Marek zaczął się śmiać. Sebastian rozłączył się i wyszedł z gabinetu Marka. Natomiast Ula ogłosiła wszystkim, że dostała te pracę. Nie mogła zasnąć więc postanowiła, że musi to zapisać w pamiętniku:
"Na szczęście poznali się na mnie. Nie muszę wyjeżdżać. Dziękuję mamo." I zasnęła. Nadszedł poniedziałek. Tak bardzo wyczekiwany dzień. Chyba najlepszy. Ula udała się do siedziby firmy Febo&Dobrzański. tym razem nie miała problemów z dostaniem się do budynku. Wjechała na 5 piętro, gdzie panował straszny harmider. Poszła do recepcji.
- Dzień dobry.
- Dzień dobry.
- Dostałam tu pracę.
- A Marek wspominał. Chodź zaprowadzę cie, a tak po za tym to Ania jestem.
- Ula. Miło mi.
- Mi również. - Udały się w stronę gabinetu Marka. Ania pokazała jej miejsce pracy. nagle pojawiła się jakaś kobieta.
- Dzień dobry. Nazywam się Violetta Kubasińska przez v i dwa t.
- W czym mogę pomóc?
- jestem sekretarka Marka Dobrzańskiego.
"No fajnie to co ona czy ja? Już sama się w tym gubię"
- Gdzie moje miejsce pracy?
- Tu. - Ania wskazała na miejsce, gdzie nie stało nic.
- Chyba sobie pani żartuje. Ja mam siedzieć na podłodze?
- Nie. Chciała pani abym wskazała miejsce pracy.
- Ach dziękuje za wysiłek. A po za tym mów mi Vila.
- Ania. "Bardzo mi miło" - powiedziała z ironia w glosie. Nagle wzrok Violi przeniósł się z ani na Ulę.
- A top co ma być?
- Ula Cieplak. Sekretarka pana Marka Dobrzańskiego.
- Co???
- Marek ma dwie sekretarki. - odpowiedziała Ania, która od samego początku nie polubiła Violetty. Nagle wszedł Marek
- Dzień dobry paniom. - powiedział. - Mogę dowiedzieć się co tutaj się dzieje?
- To są twoje nowe sekretarki. Urszula Cieplak i Viole... - Ania nie dokończyła, bo Viola odrazy wtrąciła swoje trzy grosze.
- Violetta Kubasińska przez V i dwa t.
- Marek. Dzięki Aniu. Za pięć minut mogę was prosić. - po upływie 5 min dziewczyny weszły obydwie do gabinetu.
- O jesteście. Jak wiecie mam dwie sekretarki i jakoś musimy się podzielić obowiązkami. - Marek zaczął wymieniać rożne obowiązki i zawsze zgłaszał się Ula, która w porównaniu z Violą coś umiała. Gdy już wszystko uzgodnili Marek pozwolił im opuść gabinet.
- Ula mogę Cie prosić na chwile, abyś została?
- Jasne.
- Viola dwie kawy.
- Już się robi.- gdy wyszła Viola Marek nie wiedzą jak zacząć rozmowę zaczął wspominać jaki to dziś piękny dzień maja. A dzień był, bardzo piękny. W końcu przeszedł do rzeczy.
- Ula nie będę już tak dłużej tego przeciągał. Masz lepsze CV od wielu tu pracujących osób. Chcę abyś została moja asystentką.
- Aleja?
- Tak. Tylko tobie ufam. Tylko ty jesteś na to odpowiednia. Viola się nie nadaje. a ją przyjąłem tylko dlatego, że jest protegowana Pauliny. Rozumiesz?
- Jasne.
- No to co? Zgadzasz się?
- Ok.
- Dzięki wielkie Ula. - nagle Viola przyniosła im dwie kawy. Marek spróbował i gdy wyszła Viola powiedział Uli, żeby tego świństwa nie piła. Ula postanowiła, że i kawę będzie parzyć, bo taki facet jak Marek to ... no bo ...

piątek, 12 lutego 2010

Część 2

Ula weszła do gabinetu. "Mam nadzieję, że się na mnie poznacie. Musicie się na mnie poznać."
- No piękne CV.
- Dziękuje.
- Czy pani wie na jakie stanowisko chce się pani dostać?
- Tak wiem. Asystentka dyrektora... - Ula nie dokończyła, ponieważ Seba od razu zaczął cos mówić.
- Przeciez pani z takim wykształceniem to powinna być prezesem tej firmy.
- Trzeba od czegoś zacząć.
- Dobrze oddzwonimy do pani.
- Dziękuje.
- Do widzenia. - Ula wyszła i udała się do domu. Natomiast Sebastian poszedł do Marka.
- Cześć stary. O co chodzi z Pauliną?
- Bo wczoraj pracowałem cała noc.
- A pracowałeś. Rozumiem. Paulina wie o Klaudii?
- Nie.
- Czyli pracowaliśmy razem. Rozumiem. A tak po za tym to masz szczęście.
- Dzięki wielkie Seba. kiedyś się tobie odwdzięczę.
- Wystarczy, ze pójdziesz ze mną na podryw.
- Ok.
- Ty a nie boisz się,że Paula dowie się i będzie tak jak z Joaśka?
- Mam nadzieje, że się nie dowie. A po co w ogóle przyszedłeś?
- Zgłosiła się dziewczyna na twoja asystentkę. - Seba zaczął opowiadać. Pokazał CV Uli, na którego widok Marka aż zamurowało.
- Ale stary jest jeden problem. - zaczął nie pewnie Seba.
- Jaki?
- No, bo ... ona jest strasznie brzydka.
- Bardzo?
- No! Ale jest jeszcze jedna.
- No to co nic nie mówisz? Mów.
- Nazywa się Violetta Kubasińska. Jest trochę ... ma coś z głową.
- Tzn?
- No strasznie przekręca powiedzenia i wogóle. Ale to nie wszystko.
- To co jeszcze?
- Ona jest od Pauliny.
- Aha.
- Ładna jest nie powiem, ale CV to nie w porównaniu z tamtą brzydką.
- Od Pauliny mówisz? - zaczął zastanawiać się co ma zrobić. Po chwili przyszedł mu nie zły plan do głowy.
- Ta Violetta tak?
- Tak.
- No to ja muszę przyjąć, bo Paulina zacznie coś węszyć i pomyśli, ze mam kochankę. Znając ją tak i tak ta dziewczyna jest po to aby mnie śledzić.
- A czyli, że mówisz prawdę, a Aleks kłamie, że ty i romans. Rozumiem.
- No właśnie. - Marek z Seba zaczęli się śmiać. Po chwili jednak przestali.
- A ta druga?
- No ta brzydka, ale kompetentna.
- a co jej powiedziałeś?
- No, że oddzwonimy.
- no to dzwoń.
- Co????
- Jedna szpieg to druga będzie po mojej stronie i będę miał wszystko dobrze przygotowane.
- Aha to dobrze kombinujesz. - Sebastian wziął telefon i jak kazał Marek zadzwonił do Uli.

piątek, 5 lutego 2010

Część 1

Dzień zapowiadał się pięknie, słonce już dawno wstało i rozświetlało każdy kąt w domu. Ula już od dawna była na nogach. dom Cieplaków zaczynał się budzić do życia. Ula zrobiła śniadanie i wszyscy zeszli się do kuchni. Józef zaczął rozmowę.
- No Ulcia to jak, bardzo się denerwujesz?
- Nie ma czym. To tylko następna rozmowa kwalifikacyjna. - ula mówiła co innego niż myślała "Tato ty nie wiesz jak ja się boję. Nie chcę was zostawiać. ja nie chcę wyjeżdżać". Nagle z jej rozmyślań wyrwała ją Beti, która zaczęła machać rękoma przed jej oczami.
- Ulcia! Ulcia! Ulcia! - wołała Beti
- Taak? Co się stało Beti?
- Ulcia, bo ty się spóźnisz na autobus. Musisz już wyjść. - Ula spojrzała na zegarek. Rzeczywiście powinna już wyjść.
- O kurde blaszka! Gdzie moja torba? Jest. Pa!
- Pa Ula! - odpowiedzieli razem Józef i Beti.
- Jasiek wyłaź z tej łazienki, bo się spóźnicie.
- Jasiek szybciej! - krzyczała Beti.
W biurze jak to w biurze. Zamieszanie i w ogóle. Winda się otworzyła. Ula wyszła i nagle poczuła na swojej skórze wzrok ludzi będących w holu, którzy na nią patrzyli jak na dziwadło. Ula podeszła do recepcji.
- Przepraszam.
- Tak słucham? - odpowiedziała Ania, gdy nagle przed oczami Uli stanął wysoki, przystojny mężczyzna, o pięknych błękitno-szarych oczach.
- Część Aniu. Mogę kluczyk? - zapytał szarmancko.
- Cześć Marek. Jasne już ci go daje, a tu masz pocztę.
- Dzięki wielkie. - nagle winda otworzyła się i wyszła piękna, wysoka kobieta. Marek odwrócił sie i udał się w kierunku kobiety. Pocałował ją.
- Cześć Paula.
- Cześć kochanie. - odpowiedziała szorstko.- Dlaczego nie wróciłeś na noc do domu?
- Bo całą noc pracowałem? Wiesz bez asystentki to samemu trudno.
- Sam pracowałeś?
- Nie, bo z Sebą.
- Sebą?
- Paulina czy ty coś sugerujesz?
- Nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi! - zaczęli się kłócić. Jak zwykle, gdy Marek nie wracał na noc.
- Paula chodź z stąd. - i udali się do gabinetu marka.
- Halo! Słucham pani? - spytała recepcjonistka, która dzięki temu wyrwała Ulę z rozmyślań.
- Przepraszam. Nazywam się Urszula Cieplak i jestem umówiona na rozmowę kwalifikacyjną.
- Na pewno chodzi o stanowisko asystentki dyrektora doi spraw reklamy...
- Tak właśnie.
- Proszę chwilę poczekać.
- Dobrze. - Ania udałą się do gabinetu Marka. Zapukała i po chwili weszła.
- Marek jest dziewczyna, która czeka na rozmowę kwalifikacyjna z tobą.
- To znaczy?
- Na stanowisko asystentki twojej?
- Aha. Wiesz Aniu nie mam ochoty na takie rozmowy. Paulina. Rozumiesz? - spytała Marek
- Jasne. Pójdę do Sebastiana.
- Dzięki.- po chwili Ania wyszła i udała się do drugiego gabinetu.
- Cześć Sebastian. Nie przeszkadzam?
- Nie no skądże. Tak piękne kobiety mi nigdy nie przeszkadzają. Coś się stało?
- Przyszłą nie jaka Urszula Cieplak w sprawie pracy. Chodzi o asystentkę Marka.
- A to on nie może? - spytał zdziwiony.
- Pokłócił się z Paulina i sam wiesz.
- Jak zwykle. No dobrze.
- Dzięki. - recepcjonistka wyszła i podeszłą do Uli.
- Dyrektor Dobrzański nie przyjmie pani, ponieważ jest bardzo zajęty.
- A to był ten...
- Tak to on. pójdzie pani do dyrektora Sebastiana Olszańskiego. Zaprowadzę panią.
- Aha Dziękuje bardzo.

niedziela, 17 stycznia 2010

Prolog

- „Dobrze jak nie za dobrze nie za szkodzi nie polepszenie jak można wytrzymać na głupi sposób swój” to taki mój ulubiony wiersz jak coś jest nie tak. Znów muszę iść na rozmowę kwalifikacyjna do kolejnej firmy. Nie chce tam iść. Boję się. Byłam już w tylu firmach i nic. Nic. Jeśli mnie nie przyjmą to wyjadę, ale dla czego mieli by mnie nie przyjąć? Mało kto ma takie wykształcenie jak ja.