Ula jak zwykle była jedną z pierwszych osób. Podeszła do recepcji, gdzie odebrała pocztę i kluczyk do gabinetu Marka. Po krótkiej rozmowie z Anią udała się w stronę sekretariatu. Za chwilę usłyszała jak ktoś idzie korytarzem. Odwróciła się i zobaczyła...Marka jak całuje się z Pauliną.
- Przecież są narzeczeństwem. - Ula posmutniała.
W tym samym momencie do sekretariatu wszedł Marek.
- Cześć Ula. - uśmiechnął się ujawniając swoje dołeczki.
- Dzień dobry. Tu jest poczta. - Marek nie był pewny czy coś się stało, ale Ula zawsze tak mówiła do niego oficjalnie jak coś było nie tak.
- Ula coś się stało? - Zapytał nie pewnie. Bał się, ze na niego nakrzyczy.
- Nie. - dziewczyna zaczęła nerwowo wystukiwać coś do komputera. Marek już wiedział, ze coś się jednak stało.
- To już jestem pewien, że coś się stało.
- Nic. Już mówiłam. - Marek nie dawała za wygraną. Usiadł na szafce koło biurka Uli. Nie wiedząc jak ma zacząć rozmowę.
- A jak tam moje sprawozdanie? - nie był pewien czy powinien się odzywać. Bał się jej.
- Właśnie na nim siedzisz. - mężczyzna wstał szybko i wziął go
- Jak coś to ja u siebie jestem - rzucił wchodząc do gabinetu.
- Dobrze.
Po paru godzinach Ula poszła na świete pięć minut. Przed windą spotkała Alę i obie wyruszyły w podróż do bufetu. Idąc Ala spojrzała na Ulę, która raz była smutna raz wesoła.
- Ula co jest? - nic. cicho jakby nikogo nie było. - Ula!!
- Co?? Słucham?
- Co jest?
- Nic
- Przecież widzę. Mi możesz powiedzieć.
- Umówiłam sie z Markiem.
- Co?? - Ala nie mogła uwierzyć.
- Aluś proszę cię nic nie mów. Nie wiesz jak jest naprawdę. Jaka jestem szczęśliwa.
- A to w takim razie mi powiedz.
Później.
- A dlaczego sie martwisz?
- Bo...Paulina Febo.
- Szkoda ci jej??
- No tak - w tej chwili weszły do bufetu tak jakby o niczym nie rozmawiały.
W tym samym czasie do gabinetu Marka wparował Seba.
- Cześć stary.
- Cześć, a ty pukać nie umiesz??
- Co ty taki??
- Umowiłem sie z Ulą.
- No stary tak trzymaj. Na pocieszenie powiem, ze walczysz o udziały. Pamiętaj, kto ma Ulkę ten i połowe firmy.
- Wiem do cholery! Nie o to chodzi. Umówiłem sie z nią na truskawki.
- Co?? - Olszański nie mógł wytrzymać ze smiechu. Nie wierzył.
- No z tej ksiązki co jej dałem.
- No bravo, bravo. Czy ja ci kazałem dawać prezenty od Pauliny?? Właśnie nie kazałem. Przecież masz bezpieczny zestaw i instrukcje.
- Oj Sebastian prosze cię.
- Dobra ja nic nie mówię. A te truskawki to co to wogóle?/
- Pamiętasz te scenę z 9 i pół tygodnia co raczyli sie truskawkami przy lodówce?/
- Nooo
- No to już wiesz
- O kurde...Co zamierzasz zrobić ??
- Nie wiem. Coś wymyśle.
- Byle szybko. Na razie.
- Nara. - Sebastian zostawił Marka,. aby mógł coś wymyślić. Nie mógł skoncentrować sie na pracy. Cały czas myślał o tej "randce". Ula wróciła z kawy i ploteczek. Zaczęła pracować. Nagle drzwi od gabinetu otworzyły się. "Cholera co ja mam zrobić. Marek myśl jesteś prezesem."
- Możesz?? - wskazał na pomieszczenie, z którego przed chwilą wyszedł. Ula od razu zrozumiała o co chodzi Markowi. Porozumienie dusz. Dziewczyna grzecznie pokiwała głową i już była w gabinecie swojego szefa.
czwartek, 26 sierpnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Super czekam next! :)
OdpowiedzUsuńOoooch, nie trzymaj nas już w tej niepewności ^^
OdpowiedzUsuńzapraszam na www.gosia-sochaa.blog.onet.pl nowa notka :)
OdpowiedzUsuńNo i co dalej , co ? Już nie mogę się doczekać :d :*:*:*:* Justynka ;p
OdpowiedzUsuń