Od pierwszego dnia pracy Uli minęło już prawie pół roku. Ula w tym czasie wiele razy pomagała Markowi wyciągnąć się z kłopotów. Awansowała na asystentkę prezesa Febo&Dobrzański, którym dzięki jej pomocy został nie kto inny niż Marek. Oprócz pracy Ulę i Marka coś jeszcze połączyło. Coś co oni nazywają przyjaźnią. A czy to jest przyjaźń czy to jest kochanie? Ula wzięła drugi kredyt, który jak mówi jest na ratunek FD Sportivo, a nie dla Marka. Ala nie dała się nabrać na taka bajkę. Za dobrze się znają. Jak to Paula nazywała klub brzydul spotykał się codziennie na świętych pięciu minutach. Tego dnia Ula pracowała sama, ponieważ Violi jak zwykle nie było, albo nie może tego zrobić, ponieważ ma ważniejsze sprawy na twarzy. Drzwi od gabinetu prezesa otworzyły sie i wyszedł Marek.
- Ula mogę cie prosić do siebie na chwilę?
- Jasne. - nagle weszła Viola, która jak zwykle nie wiedziała co się dzieje.
- O dobrze, że już jesteś dwie kawy można prosić? - spytał Marek.
- Dżasne.
- Co?
- Nowy język polski Violi. - powiedziała szeptem Ula.
- Aha. Wiesz co wchodź. - Jak powiedział tak weszła, a za nią Marek. Rozumieli się bez słów, ale dziś rozmowę nikt nie mógł zacząć. Żadne z nich nie wiedziało dlaczego. gdy Marek chciał zaczął do gabinetu wpadła Viola.
- No jestem z tymi dwoma kawkami.
- Dziękuje Viola.
- Nie ma za co.
- Chwileczkę. Dlaczego ta kawa jest zimna?
- No bo ... no...
- Mów, bo mi cierpliwości zaraz zabraknie!
- No bo ten kurier do tej pory się gubi i nie kto jest kto. Dasz wiarę.
- Viola co ty bredzisz!!!!!
- Marek spokojnie. Na pewno Violetta zaraz nam to wyjaśni. Prawda?
- Dżasne.
- No to słucham. - Marek usiadł na kanapie obok Uli i słuchał co Viola ma mu do powiedzenia. Po całym zajściu Violetta poszła do swojej "pracy" a Ula została w gabinecie. Marek znowu zaczął rozmowę.
- Ula. Nie wiem jak zaczać.
- Nie owijaj w bawełnę.
- Ok. Ula chodzi mi o kredyt.
- Tzn....
- Nie mogę sobie poradzić z tym, że ty wzięłaś ten kredyt a nie masz żadnego pokrycia.
- Ale Marek....
- Poczekaj.
wtorek, 16 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Dedykuje tą część dla linki;****, Justyny;***** Ani;*****.
OdpowiedzUsuńDŻasne hihihi może ja tak zacznę mówić? Dżasne,dżasne,dżasne... ciekawe, co na to pani z polskiego...
OdpowiedzUsuńPs. Zapraszam do siebie na www.brzydula-moja-historia.blogspot.com
tak to mówiła Viola wiec musiałam zacząć tak mówić;****
OdpowiedzUsuńzapraszam na www.gosia-sochaa.blog.onet.pl swietne opowiadanie
OdpowiedzUsuńWiecie, że ja na prawdę zaczęłam mówić ,,Dżasne"?? I w ogółe dużo rzeczy zamieniam na DŻ np. Dżezu(Jezu) :D A co do notki, to super:):) Zapraszam do mnie:) Pozdrawiam Tuśka
OdpowiedzUsuńPrzepraszam zapomniałam właśnie o tobie Tusia
OdpowiedzUsuńTa część też jest dla ciebie;*****
Świetne :* Już się nie mogę doczekać kolejnej , tak wyśmienitej części :* :) Dziękuję serdecznie za dedykację :P Bardzo mi miło :* Pozdrawiam cieplutko :D Justynka :*:*:*:*:*:*:*:*
OdpowiedzUsuńFajnie. W ogóle zauważyłam, że bardzo szybko piszesz - w sensie przechodzisz bardzo szybko do końca. Czyżbyś była spragniona napisania losów Uli i Marka po pokazie?
OdpowiedzUsuńNo na pewno :* Mam napisane dalsze części a te to już czasem trudniej się pisze:*
OdpowiedzUsuńzapraszam na www.gosia-sochaa.blog.onet.pl nowa notka
OdpowiedzUsuńzapraszam na www.gosia-sochaa.blog.onet.pl nowa notka
OdpowiedzUsuńO kurcze " dżeszcze" (jeszcze) nnie tu nie było.... Co za wstyd... Notka super. Czekam na ciąg dalszy i zapraszam do siebie na www.fioletta.blog.onet.pl i na mojego drugiego bloga www.club-loony-girls.blog.onet.pl
OdpowiedzUsuńZapraszam;*
Super :D OPOWIADANIE
OdpowiedzUsuńKochana :) czekam na kolejną część:) powodzenia do egzaminów :) u mnie nowa notka www.gosia-sochaa.blog.onet.pl buzka dla Ciebie :* ja też mam nie długo egzaminy :(
OdpowiedzUsuń