sobota, 28 sierpnia 2010

Część 10

- Ula możesz?? - wskazał na swój gabinet. Rozumieli się bez słów. Ona tylko pokiwała głową i weszła do jego królestwa. Poprosił, aby usiadła na kanapie, która stała koło okna. Marek stanął koło swojego biurka, lecz w pewnej chwili poczuł, ze powinien być tam gdzie Ula. Tak jak czuł tak zrobił. Usiadł. Nie wiedział jak ma zacząć rozmowę. Po raz pierwszy czuł się nie pewnie w obecności Uli. Nic nie mógł powiedzieć. Przecież miał ją ułożoną. Zapomniał, gdy na nią spojrzał.
- Ula i jak nasze spotkanie aktualne??
- Jeśli ty możesz?
- Tak. Jasne.
- No to aktualne. - uśmiechnęli się do sobie. Ula poczuła, że Marek znajduje się jakoś blisko, a nawet bardzo blisko niej. Podniosła lekko głowę. Zobaczyła jego szare oczy. On zbliżył się jeszcze bardziej. "Boże co on chce zrobić" Pochylił się i pocałował ją delikatnie w kąciki ust. Ona rozchyliła wargi, więc odpowiedział jej głębokim, ognistym pocałunkiem. Trwali tak złączeni, aż wydawało się, że można usłyszeć syk unoszącej się z ich ciał pary. Kiedy chciała się cofnąć, przytrzymał ją ustami. Nie chciała opuszczać tej pięknej krainy, do której zawędrowała dzięki niemu - chciała aby ta chwila trwała wiecznie, lecz usłyszeli delikatne otwieranie się drzwi w jego gabinecie. Odsunęli się od siebie. Do gabinetu wparowała Violetta. Myśląc, że nikogo nie ma chciała przeszukać biurko szefa, aby sprawdzić czy nie ma żadnego śladu kochanki. Oczywiście robiła to pod wpływem Pauliny, która miała obsesje na tym punkcje. Marek nie wytrzymał
-Viola!
- O jeżuniu, ale mnie wystrachałeś. - była bardzo zdziwiona obecnością Marka i Uli.
- A wy co tu robicie??
- My? Pracujemy. - odpowiedziała Ula, która była przejęta tą sytuacją.
- A ja myślałam, że poszliście na lunch.
- Nie jak widzisz. A po co ty tu przyszłaś??
- No właśnie, żeby sprawdzić czy wy jesteście - Marek ze złością spojrzał na Violettę. Domyślil się, że chciała spenetrować jego gabinet. Ostatnio wraca późno do domu. Co nie cieszy panne Febo. Robi mu wyrzuty, że nie spedza z nią tyle czasu ile chce itd. Spojrzał na Ulę porozumiewawczo. Ula zrozumiała.
- Viola a możesz nam przynieść sprawozdanie o sprzedaży i te raporty do tego.
- A po co??
- Violetta! - Marek już nie wytrzymywał.
- A już dobrze. Po co się tak gorączkować. Dasz wiare.
- To przynieś - Viola zbladła
- Ale ja ich nie zrobiłam - powiedział prawie szeptem.
- To idź to zrób! - Marek zaczął na nią krzyczeć.
- Ale teraz??
- Tak Teraz!!
- No okey. Okey. Już idę - Viola wyszła z gabinetu spod kulonym ogonem. Gdy wyszła Ula zaczęła się śmiać.
- Z czego się śmiejesz.
- Z jej miny. - Marek wybuchnął śmiechem. Śmiali się tak przez chwilę. Marek przerwał tą chwilę.
- To po pracy?? - w jego głosie można było wyczuć czułość. Dlaczego? Sam nie wiedział.
- Tak. Po pracy.

czwartek, 26 sierpnia 2010

Część 9

Ula jak zwykle była jedną z pierwszych osób. Podeszła do recepcji, gdzie odebrała pocztę i kluczyk do gabinetu Marka. Po krótkiej rozmowie z Anią udała się w stronę sekretariatu. Za chwilę usłyszała jak ktoś idzie korytarzem. Odwróciła się i zobaczyła...Marka jak całuje się z Pauliną.
- Przecież są narzeczeństwem. - Ula posmutniała.
W tym samym momencie do sekretariatu wszedł Marek.
- Cześć Ula. - uśmiechnął się ujawniając swoje dołeczki.
- Dzień dobry. Tu jest poczta. - Marek nie był pewny czy coś się stało, ale Ula zawsze tak mówiła do niego oficjalnie jak coś było nie tak.
- Ula coś się stało? - Zapytał nie pewnie. Bał się, ze na niego nakrzyczy.
- Nie. - dziewczyna zaczęła nerwowo wystukiwać coś do komputera. Marek już wiedział, ze coś się jednak stało.
- To już jestem pewien, że coś się stało.
- Nic. Już mówiłam. - Marek nie dawała za wygraną. Usiadł na szafce koło biurka Uli. Nie wiedząc jak ma zacząć rozmowę.
- A jak tam moje sprawozdanie? - nie był pewien czy powinien się odzywać. Bał się jej.
- Właśnie na nim siedzisz. - mężczyzna wstał szybko i wziął go
- Jak coś to ja u siebie jestem - rzucił wchodząc do gabinetu.
- Dobrze.
Po paru godzinach Ula poszła na świete pięć minut. Przed windą spotkała Alę i obie wyruszyły w podróż do bufetu. Idąc Ala spojrzała na Ulę, która raz była smutna raz wesoła.
- Ula co jest? - nic. cicho jakby nikogo nie było. - Ula!!
- Co?? Słucham?
- Co jest?
- Nic
- Przecież widzę. Mi możesz powiedzieć.
- Umówiłam sie z Markiem.
- Co?? - Ala nie mogła uwierzyć.
- Aluś proszę cię nic nie mów. Nie wiesz jak jest naprawdę. Jaka jestem szczęśliwa.
- A to w takim razie mi powiedz.
Później.
- A dlaczego sie martwisz?
- Bo...Paulina Febo.
- Szkoda ci jej??
- No tak - w tej chwili weszły do bufetu tak jakby o niczym nie rozmawiały.
W tym samym czasie do gabinetu Marka wparował Seba.
- Cześć stary.
- Cześć, a ty pukać nie umiesz??
- Co ty taki??
- Umowiłem sie z Ulą.
- No stary tak trzymaj. Na pocieszenie powiem, ze walczysz o udziały. Pamiętaj, kto ma Ulkę ten i połowe firmy.
- Wiem do cholery! Nie o to chodzi. Umówiłem sie z nią na truskawki.
- Co?? - Olszański nie mógł wytrzymać ze smiechu. Nie wierzył.
- No z tej ksiązki co jej dałem.
- No bravo, bravo. Czy ja ci kazałem dawać prezenty od Pauliny?? Właśnie nie kazałem. Przecież masz bezpieczny zestaw i instrukcje.
- Oj Sebastian prosze cię.
- Dobra ja nic nie mówię. A te truskawki to co to wogóle?/
- Pamiętasz te scenę z 9 i pół tygodnia co raczyli sie truskawkami przy lodówce?/
- Nooo
- No to już wiesz
- O kurde...Co zamierzasz zrobić ??
- Nie wiem. Coś wymyśle.
- Byle szybko. Na razie.
- Nara. - Sebastian zostawił Marka,. aby mógł coś wymyślić. Nie mógł skoncentrować sie na pracy. Cały czas myślał o tej "randce". Ula wróciła z kawy i ploteczek. Zaczęła pracować. Nagle drzwi od gabinetu otworzyły się. "Cholera co ja mam zrobić. Marek myśl jesteś prezesem."
- Możesz?? - wskazał na pomieszczenie, z którego przed chwilą wyszedł. Ula od razu zrozumiała o co chodzi Markowi. Porozumienie dusz. Dziewczyna grzecznie pokiwała głową i już była w gabinecie swojego szefa.

sobota, 21 sierpnia 2010

Część 8

Słońce wstało dziś wcześniej niż zwykle. Jego promienie grały poranny koncert w pokoju Uli. Nie mogąc spać postanowiła trochę poleżeć na łóżku. O niczym innym nie myślała, tylko o tym, ze ona i Marek na truskawkach. Spojrzała na zegarek 5.00.
- O Boże jeszcze pół godziny. - westchnęła i odpłynęła w marzeniach. Nie wiedząc kiedy zasnęła. Śniło jej się ich spotkanie. Sen jej tak się spodobał, ze uśmiechała się przez sen. Budziki, jak to budzik zadzwonił w najmniej odpowiednim momencie.
- Musiał teraz. Właśnie teraz, gdy Marek prawie mnie pocałował. Kurde blaszka. Nie lubię budzików. - wstała z miną jakby przynajmniej cały świat był temu winien. Lecz spojrzała w stronę biurka, na którym stało zdjęcie Marka. Przypomniała sobie i ich "randce" i uśmiech zagościł na jej twarzy. Poszła do kuchni zrobić śniadanie sobie i rodzinie. Podśpiewywała z radości. Do pomieszczenia wszedł Józef
- Córcia co ty taka radosna?
- Wiosna idzie wszystko budzi się do snu. Tak mówi Viola. A tak w ogóle to nic.
- Jak to nic? Moze się zakochałaś??
- Oj tato, jak ty coś wymyślisz to. Proszę cie.
- Ulcia, Ulcia. - Ula poszła do łazienki udając frustracje. Przecież ojciec nie może wiedzieć, że się zakochała i to w kim? W Marku. Najcudowniejszym na świecie mężczyźnie, swoim szefie, który posiada narzeczoną. Właśnie Paulina. Co on jej powie, ze ma spotkanie służbowe, no bo nie powie jej, ze umówił się z nią. Z BrzydUla.
- No właśnie co jej powie?? - Ula wyrwała sie z zamyślenia, gdyż Jasiek dobijał się do drzwi, ponieważ jak zwykle zaspał. Na zegarku wybiła 7.00. Marek już nie spal. Nie mógł spać. Ciągle myślała o truskawkach. Nie mogąc tego wytrzymać poszedł bez słowa do łazienki. Paula jeszcze spała. W drodze spojrzał na nią
- Co ja jej powiem?? - myślał. Wszedł do łazienki. Nagle usłyszał, ze ktoś chodzi po domu. Oczywiście była to Paulina.
- Dobra powiem, ze mam ważne spotkanie służbowe. - powiedział po cichu.

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

Część 7

Marek chcąc nie chcąc dostosował się do propozycji Seby. Postanowił dawać prezenty, uwodzić Ulę. Wiedział, że to jest głupie, ale Sebastian mówił i mówił. "Przecież ona taka nie jest. Nie Ula. A jeśli... Marek co ty mówisz?! Znasz ja" Skrzywił się sam. Wciąż nie był pewny czy dobrze robi. Miał w głowie słowa kumpla, który go namawiał i przekonywał, że one wszystkie są takie same. Był tak zamyślony, ze nie zauważył jak Ula weszła do jego gabinetu. Zaczął słyszeć głos. Bardzo znajomy, aksamitny, kobiecy. Spojrzał w górę i ujrzał ją
- Ula? - spytał zdziwiony jej obecnością.
- Tak. Przecież mnie wzywałeś. - uśmiechnęła się do niego czarująco.
- Tak...a tak. Rzeczywiście.
- Coś się stało?? - spytała zaniepokojona.
- Nie nic. Zamyśliłem się. Usiądź. - tak jak powiedział tak zrobiła. Usiadła na kanapie. Marek wstał z fotela i powoli podszedł i usiadł koło niej. Blisko, bliżej. Nie wiedział jak zacząć.
- Chcesz kawy? - "Marek co ty mówisz"
- Tak po proszę - wstał i podszedł do telefonu
- Viola dwie kawy. ok - Marek znów usiadł koło Uli. Po chwili było słychać lekkie pukanie do drzwi. Ani marek, ani Ula nie zdążyli powiedzieć "proszę", gdyż Violetta weszła do gabinetu z kawą.
- Proszę o to wasze dwie kawki.
- Dziękujemy - sekretarka nadal stała
- To wszystko
- Aha. To ja już pójdę - z ponura mina Viola opuściła gabinet. Marek i Ula nareszcie byli sami.
- Jak sportivo?
- Dobrze. Tu masz wszystkie dokumenty.
- Dzieki.
- Nie ma za co - Ula czuła sie bardzo miło.
- Dobra nie będę owijał w bawełnę. Mam coś dla ciebie. - wstał i udał się w stronę biurka, aby poszukać czegoś w szufladzie. "Co to może być? A może..nie Ula opamiętaj się!!" "Cholera co jej dać!" Marek zaczął grzebać w szufladzie. Wisiorki, czekoladki i ...książka. Wziął ja do ręki i zaczął przewracać strony. Znalazł liścik. Był on od Pauli. No tak dała mu ta książkę na Wigilię. "Marek wyszedł z łazienki. wziął krawat. Nagle podeszła do niego Paulina i wręczyła paczuszkę.
- proszę kochanie i wszystkiego najlepszego
- Dziękuje - pocałował ja namiętnie.
- Co to jest??
- Zobacz. - Marek wyjął książkę.
- Wiem kochanie, ze to nie jest to co lubisz, ale warto ja przeczytać.
- Dziękuje" Podszedł do Uli
- Proszę
- Książka? Dla mnie?
- Tak
- Dlaczego?
- Ta książka wiele mi uzmysłowiła. Chcę, żebyś ja miała. Mogę na chwile? - Ula dała Markowi książkę. Marek zaczął coś pisać. Po chwili oddał ja nowej właścicielce.
- Proszę - uśmiechnął się szarmancko. Ula zaczęła czytać dedykację "Dla Uli, żeby wiedziała, ze nie wszystko jest takie jakie nam się wydaje"
- masz dla mnie rozliczenia? -głos mężczyzny wyrwał ja z zachwytu
- Tak proszę. - Marek wypił łyk kawy.
- O boże. - Ula chciała spróbować, ale Marek jej nie pozwolił.
- Nie pij tego. Tego nie da się pić. O boże.
- Viola nawet tego nie potrafi - oboje zaczęli się śmiać. Ula wyszła z gabinetu Marka i zaczęła pracować. Natomiast Viola i Paula w socjalu piły kawę i rozmawiały
- Marek ma kogoś??
- a ma?/
- To ja się ciebie pytam do cholery.
- A no tak
- To ma czy nie??
- Skąd mam wiedzieć - paulina ze złością w głosie
- Masz wiedzieć. Rozumiesz??
- Ale jak??
- Ja nie wiem jak. Umiesz przecież nagrywać ludzi np. Aleksa
- Oj Paulina - Viola od afery z Aleksem walczyła o względy panny Febo.
- Masz wiedzieć. - po odejściu Pauliny Viola dokończyła kawę
- Co ja mam jego materacem zostać. Dasz wiarę.
Była już 17. Paulina poszła do Marka i wyszli razem do domu oboje. Marek coś powiedział Uli, ale ona była zbyt zajęta czytaniem, żeby wiedzieć,z ę istniej inny świat.
- Marek to nie była ta książka ode mnie??
- Paulina no proszę cie.
- No dobrze. Przepraszam - i pocałowała go.
- A w ogóle o czym jest ten "Cień słońca"
- "Cień gwiazdy" kochanie. To romans. Książka o prawdziwej miłości. Pierw ona się w nim zakochuje, a później on zauważa,ze ja kocha i rozstaje z narzeczona itd.
Ula idąc do domu cały czas czytała. Wieczorem doszła do kryptonimu truskawki. Postanowiła zadzwonić do Marka.
- Cześć
- Ula coś się stało??
- Nie. Właśnie kończę
- Co??
- Książkę od ciebie
- Już, ale tempo nabrałaś. Wiedziałem, że ci się podoba. Na czym jesteś??
- Na truskawkach.
- Może wybierzemy się na truskawki??
- Ale na truskawki??
- No to umówieni. Pa - Ula cały czas myślała., że ona i Marek na truskawkach. Nie to nie jest prawda. Marek nie wiedział o co chodzi.
- Kochanie co znaczą te truskawki. Skończyłem na nich czytać.
- Ty świntuchu. Zaraz przyjdę - "o cholera". Marek już wiedział co oznacza kryptonim truskawki.
- Ja i Marek na truskawkach. Mhm